Rosja:Yandex Taxi. Rosyjska taksówka, która podsłuchuje, podgląda i szpieguje

Yandex Taxi. Rosyjska taksówka, która podsłuchuje, podgląda i szpieguje

Władimir Putin zezwolił swojej policji politycznej FSB na korzystanie z baz danych „Yandex Taxi” (miejscowego odpowiednika Ubera). Ale firma działa też poza granicami Rosji, w tym w UE, i tam również zbiera dane klientów.

FSB od 1 września będzie mogła sprawdzać kto, skąd i dokąd jechał w miastach, w których działa Yandex Taxi (nazywająca się też YandexGo lub YanGo). Tylko w Izraelu jest 11 takich miejscowości.

Należąca do rosyjskiego, internetowego giganta Yandex firma taksówkowa działa bowiem w około 20 krajach świata.

Na szczęście nie w Polsce.

RODO ratuje

Na wieść o nowym, rosyjskim prawie Norwegia i Finlandia natychmiast zabroniły przekazywania takich danych przez działające u nich spółki YandexGo. Helsinki podkreśliły, że działają zgodnie z procedurą określoną w unijnym prawie, czyli słynnym RODO.

Norwegia nie należy do UE dlatego decyzje podejmuje samodzielnie. „Istnieje poważne zagrożenie prywatnego życia, ponieważ rosyjskie władze potencjalnie mogą poprzez YanGo wyśledzić przemieszczanie się obywateli norweskich” – poinformowała służba ochrony danych z Oslo.

Z usług firmy poza granicami Rosji jednak zazwyczaj (chyba z sentymentu) korzystają rosyjscy emigranci, ale też to oni są głównym obiektem zainteresowania policji politycznej Putina.

Serwery w Rosji

Zakaz przesyłania danych do Rosji będzie trudny do wykonania, ponieważ wszystkie dane firmy automatycznie są przesyłane i przechowywane w trzech ogromnych serwerowniach w obwodach moskiewskim, riazańskim i władimirowskim.

Do wybuchu wojny działała jeszcze czwarta baza danych Yandexu – w Finlandii, w miejscowości Mäntsälä (45 km na północ od Helsinek). Ale jej dane i tak były dublowane i przesyłane na serwery w Rosji.

Tam zaś są przechowywane „wszystkie razem, zmieszane, bez podziału na kraj (Rosję) i zagranicę”, mówili pracownicy rosyjskiej firmy niezależnemu portalowi Meduza. Oni też tłumaczyli, że Yandex nie chciał przechowywać swych danych poza granicami Rosji „żeby nikt nie mógł się dowiedzieć, jacy rosyjscy urzędnicy do jakich klubów ze striptizem jeździli”.

Yandex grzecznie współpracuje

Za to już wcześniej Yandex współpracował z rosyjską policją. W 2019 roku na przykład przekazał jej dane podróży dziennikarza Iwana Gołunowa, któremu w końcu policjanci podrzucili narkotyki i oskarżyli o handel nimi. Gołunow (którego wypuszczono po burzliwych protestach) twierdził, że oficer policji nie zwracał się oficjalnie do Yandexu o jego dane, a jedynie wysłał maila z prośbą o ich udostępnienie. Firma grzecznie to zrobiła.

Można przypuszczać, że w taki sposób na co dzień różne rosyjskie służby współpracowały z firmą.

Teraz zaś, zgodnie z nowym, rosyjskim prawem FSB „całodobowo i w reżimie online” dostanie dostęp do wszelkich danych przechowywanych przez Yandex Taxi: adres IP użytkownika, jego model telefonu mobilnego i rodzaj oprogramowania, imię, numer telefonu, elektroniczny adres, informacje bankowe (z przelewów na konto Yandexa) a przede wszystkim trasy, jakimi poruszał się taksówkami firmy.

Drobnym druczkiem

Zgodnie z RODO w krajach UE klienci mają prawo odwołać swoją zgodę na obróbkę osobistych danych, jak i zażądać ich usunięcia. Ale drobnym druczkiem w dokumentach Yandexu zapisano, że istnieje kategoria danych, której to nie dotyczy: „niektóre dane techniczne, które nie są osobistymi” oraz „dane historyczne”. Nikt jednak spoza firmy nie wie, o co chodzi.

Po decyzji Skandynawów również inne kraje zaczęły się denerwować rosyjskimi praktykami. Rząd Mołdawii chce zabronić „wszystkim agregatorom taksówkowym” przekazywania danych poza kraje Unii Europejskiej.

Gwałtowniej zareagowały władze Kazachstanu, blokując na kilka godzin internetowy adres yandex.kz, przez który zamawiano taksówki w kraju. Użytkownicy w kraju informowali jednak, że stracili też dostęp do innych usług rosyjskiego giganta internetowego. W trakcie blokady miejscowe ministerstwo rozwoju cyfrowego zwróciło się z żądaniem do Yandexu, by „przedstawił szczegółową informację o miejscu, w którym znajdują się centra obróbki danych oraz podejmowanych krokach w celu ochrony osobistych danych obywateli Kazachstanu”. Nie wiadomo, co Yandex odpowiedział, ale blokadę zdjęto.

W Gruzji „służba ochrony danych” rozpoczęła kontrolę Yandexu.

Strach przed Izraelem

Prawdopodobnie, by uniknąć naprawdę dużych kłopotów, rosyjski gigant postanowił obecnie szybko sprzedać swoją filię w Izraelu nie wdając się w debaty komu i jakie dane ona przesyłała, poinformowały miejscowe media.

W kraju mieszka bardzo duża diaspora rosyjskich Żydów, wśród nich jest wielu opozycjonistów, np. były współwłaściciel naftowego Jukosu Leonid Niewzlin czy nawet współzałożyciel samego Yandexu Arkadij Wołoż. W przypadku ujawnienia wycieku ich danych do policji politycznej FSB sami mogliby gwałtownie zareagować, jak i skłonić rząd, by zajął ostrzejszą pozycję wobec Rosji.

Współzałożyciel Yandexu Wołoż zaś od 2014 roku żyje poza Rosją. Niedawno wystąpił z gwałtowną, publiczną krytyką rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W ten sposób stał się czwartym rosyjskim miliarderem notowanym na „liście najbogatszych 200 Rosjan” Forbesa, którzy w ciągu półtorej roku publicznie potępili wojnę.

Artykuł  pochodzi z serwisu Rzeczpospolita

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *