We wtorek, 5 stycznia, miały miejsce w Warszawie kontrole przewoźników wożących ludzi samochodami osobowymi.
Lex Uber weszła wreszcie w życie, więc służby sprawdzały, czy wszystko działa zgodnie z prawem. Skontrolowano sześciu kierowców: czterech z Bolta i po jednym z Number One i Moja. Tylko w dwóch przypadkach pasażerowie otrzymali paragony. Jeden z nich, e-paragon wystawiony przez firmę Eternis, nie spełniał wymagań formalnych. Nie ma na nim numeru bocznego taksówki. Czterech kierowców zostało ukaranych mandatami przez funkcjonariuszki Urzędu Celno-Skarbowego. Dwóch kierowców miało licencję, ale samochód jednego z nich nie spełniał wymagań ustawowych. Cztery samochody nawet nie przypominały taksówek. Największego pecha miał taksówkarz, który spełniał wszystkie wymagania formalno-prawne, ale przyjął zlecenie od firmy Moja. Policjanci nie znaleźli takiej firmy w rejestrze pośredników prowadzonym przez GITD (https://gitd.gov.pl/fileadmin/user_upload/wykaz_przedsiebiorcow_prowadzacych_posrednictwo_przy_przewozie_osob.pdf), więc zgodnie z przepisami został ukarany mandatem w wysokości 2 tys. złotych. Podobny los spotkał kierowcę, który przyjechał na zlecenie wydane przez firmę Number One. Tej nazwy także nie ma w rejestrze pośredników, a innych nazw firm kierowcy nie podali.
W pozostałych przypadkach standardowo. Mandaty od 2 tys. w górę dla kierowców oraz postępowania na nawet 12 tys. na partnerów Bolta.
Dzisiaj kierowcy Bolta powrócili do niechlubnych zwyczajów. Ponownie kierowca wożący ludzi w barwach tej firmy został złapany z lewym prawkiem.
Przypominamy. Od 1 stycznia przyjęcie zlecenia od pośrednika, którego nie ma w rejestrze prowadzonym przez GITD skutkuje karą 2 tys. złotych dla kierowcy. Pośrednik taki dostanie 30 tys. złotych kary.
—
Treść pochodzi ze strony Strefa Info.
Thank you very much for sharing, I learned a lot from your article. Very cool. Thanks.